2. Laura wie, że nikt tak nie robi, ale z niecierpliwością czeka na tornada.
(Po angielsku/po hebrajsku/po hiszpańsku/po koreańsku/po mandaryńsku/po rumuńsku/po węgiersku)
Laura wie, że nikt tak nie robi, ale z niecierpliwością czeka na tornada. Nawet w środku dnia niebo robi się wtedy czarne, a ulice puste. Wiatr odwraca liście klonu srebrzystego, a one pod spodem błyszczą.
Kiedy ogłasza się tylko prawdopodobieństwo tornada, to nie, ale kiedy jest alarm tornadowy, dziewczynki idą do spiżarni, wciskają się między worki i kartony, i czekają, aż któreś z rodziców da sygnał, że mogą już wyjść. Spiżarnia to jedyne w całym domu pomieszczenie bez okien. Kiedy nadchodzi tornado, nie wolno zbliżać się do okien, bo tornada najbardziej na świecie lubią tłuc szyby, a jeśli szyba się stłucze, a ty siedzisz na przykład w wannie pod oknem w łazience, to prawie na pewno stanie ci się krzywda.
Gdy zaczynają wyć syreny, Laura organizuje siebie i siostrę. Wypracowała specjalny system. Obydwie mogą wziąć ze sobą po trzy zabawki, nie więcej; za latarkę odpowiada Laura, ponieważ Sara mogłaby ją upuścić. Sara zawsze się guzdrze przy wyborze lalek, pełna poczucia winy, że pokazuje, które woli od innych. Ale Laura tłumaczy jej, że w życiu trzeba dokonywać wyborów i w końcu Sara wybiera trzy, choć czasem próbuje przemycić ponadplanową zabawkę w kieszeniach spodenek.
Przyłapana, wybucha śmiechem albo łzami, w zależności od tego, jaką Laura ma minę. A zawsze zostaje przyłapana. Potem Laura uspokaja siostrę, obie siadają w przyklęku na porowatym linoleum, zamykają drzwi i czekają.
Po zamknięciu drzwi lalki Sary wdają się w rozmowy. Często mówią o pogodzie. Laura tylko słucha, pozwala swoim lalkom odpoczywać, na karku czuje gorący oddech siostry. Nawet jeżeli nie wysiadł prąd, Laura upiera się, żeby tak czy owak nie włączać światła. Pomału robi się senna, jak w samochodzie, i tak samo jak wtedy, gdy jadą gdzieś z rodzicami, wolałaby – inaczej niż Sara – nigdy nie dotrzeć na miejsce, tylko jechać i jechać, a kiedy szaleje tornado, nie chce, żeby przestało i żeby odwołano alarm – wtedy drzwi spiżarni otworzą się gwałtownie, a wiszące pod sufitem patelnie, durszlak i noże błysną i zadrżą, jakby miały zaraz spaść. A mama schyli się, weźmie Sarę na ręce i z nią odejdzie.